Popularne posty

środa, 11 lipca 2012

Jak wytresować smoka (2010)



Do obejrzenia tej animacji zbierałem się długo. Mimo wielu pochlebnych opinii nie mogłem wyjść z przekonania, że oto czeka na mnie kolejna komedia animowana od Dreamworks: zbiór śmiesznych, ale schematycznych gagów okraszony masą zabawnych cytatów i odniesień do współczesnego świata, jednak pozbawiona głębi tak bardzo utożsamianej z produkcjami studia Pixar. Najlepiej ilustruje to ten obrazek:


 W końcu jednak udało mi się znaleźć trochę czasu oraz chęci, po czym siadłem wygodnie przed telewizorem z ww. nastawieniem. I w tym momencie "Jak wytresować smoka", dosłownie i w przenośni, pokazuje pazur i aspirację do bycia animacją, jaką chcieli by oglądać fani Toy Story i Up! Ale po kolei!

Zacznijmy od fabuły, to zdecydowanie to ona gra tu pierwsze skrzypce. Na początku poznajemy głównego bohatera - Czkawkę. Czkawka jest wikingiem żyjącym wraz z innymi na wyspie Berg, zarządzanej przez jego ojca - najdzielniejszego i najsilniejszego wśród swoich ziomków.



Wyspa na której żyją bohaterowie nękana jest przez zmasowane ataki smoków, które kradną owce i dokonują ogólnie pojętych aktów dewastacji. Każdy szanujący się młody wiking myśli tylko o jednym - o zabijaniu smoków. Jest to szybka droga do zostania miejscowym idolem, znalezienia sobie dziewczyny czy zyskania szacunku u kolegów. I wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że Czkawka jest samotnikiem-intelektualistą, szukającym swojego miejsca w życiu wyrzutkiem, do tego o dość wątłej budowie ciała, przez co nie tylko nie radzi sobie z wymaganymi przez społeczność wioski zadaniami, oraz strasznie irytuje swoim zachowaniem ojca, a także jego kompanów. Czkawka chcąc udowodnić, że nie jest gorszy i postanawia złapać smoka, którego nikt nigdy nie pojmał, tajemniczą bestię zwaną Nocną Furią. Przypadek sprawia, że smok ten ląduje poobijany w lesie, a nasz młody wiking wyrusza by go odnaleźć i zabić. Jednak między chłopcem i bestią powoli rodzi się przyjaźń, silniejsza niż uprzedzenia obydwu ras. Czkawka uczy się, jak zachowują się smoki, co wykorzystuje na specjalnych treningach, mających przygotować go do zabijania gadów. Jednak bohater ani myśli o masowej eksterminacji, co więcej chce sprawić by ludzie i smoki żyły względnym pokoju. Jednak ani tradycyjna społeczność ojcem Czkawki na czele, ani wielka bestia przewodząca smokom nie ułatwia bohaterowi zadania...



Fabuła przedstawiona w filmie jest na prawdę dobra. Mimo, że wiele pomysłów zaczerpnięto z "Ostatniego Smoka" to porusza ona wiele drażliwych tematów, takich jak dorastanie indywidualności w konserwatywnej społeczności, problem przystosowania się do wymagać społeczeństwa i jednocześnie pozostania sobą czy strach przed rozczarowaniem najbliższych. To opowieść o młodym człowieku, któremu nie wystarcza to, co jego przodkowie robili przez ostatnie 7 pokoleń, który chce zakosztować nowego życia. Nie jest to jednak szwedzki dramat psychologiczny - wszystkie te sytuacje przedstawione są z właściwą jak na animację lekkością i humorem. Do tego Nocna Furia, przez bohatera pieszczotliwie zwana "Szczerbatkiem", to bodajże najlepiej i najmilej wykreowany gad w historii kina, na głowę bijący nawet smoczycę ze Shreka.



Strona techniczna filmu prezentuje bardzo wysoki poziom. Zamiast w realizm znany z nowych przygód Tin Tina twórcy animacji poszli w przyjemną dla oka stylizację. Wikingowie wyglądają i brzmią groźnie, smoki są różnorodne, chociaż jak na mój gust nieco zbyt infantylne z wyglądu (wyjątkiem jest oczywiście Nocna Furia oraz big boss). Co do audio też nie ma się czego czepiać. Ot, standard kina familijnego - wesołe melodyjki spokojnych momentów przeplatane są kawałkami symfonicznymi gdy tylko akcja nabiera tempa.
Co do tłumaczenia i dubbingu - tu też bez większych zastrzeżeń. Po obejrzeniu filmu po angielsku stwierdzam, że tłumacz spisał się bardzo dobrze, tak samo jak aktorzy użyczający głosów w polskiej wersji językowej. Mateusz Damięcki sprawia, że trudno nie lubić głównego bohatera, podobnie jak Julia Kamińska wcielająca się w jego towarzyszkę Astrid. Pozwolę sobie na małą dygresję - o ile Julię ogląda się średnio, i tyle słucha bardzo przyjemnie. Zarówno Astrid jak i Roszpunka z "Zaplątanych" nie mogły by brzmieć lepiej. Bardzo bym chciał, by częściej użyczała swojego głosu w filmach.



Kończąc - cieszę się że Dreamworks wybrał taką, a nie inną drogę. W końcu po tyli latach infantylnych komedii mamy film, który potrafi tak rozbawić, jak i wzruszyć. Gorąco polecam każdemu, zarówno młodszym widzom, jak i starszym, którzy jednak nie zapomnieli całkowicie ile radości potrafi przynieść dobrze napisana i zrobiona bajka.

Moja ocena: 9 na 10
~mukolud

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz